Śląskie tradycje weselne

Są w Polsce regiony, gdzie wciąż jest ważna i przestrzegana tradycja, także ta dotycząca zaślubin. Jednym z takich miejsc jest Śląsk, gdzie organizacja ślubu i wszystko co mu towarzyszy jest kultywowane w dość konserwatywnym stylu z zachowaniem dawnych obyczajów.

Tu większość przygotowań i wydatków związanych ze ślubem należało do rodziców dziewczyny. Do nich należało przygotowanie jedzenia, przystrojenie sali, ubranie panny młodej oraz przygotowanie wiana, czyli swego rodzaju wyprawki gospodarczej na nową drogę życia. Z kolei rodzina pana młodego miała pokryć koszty alkoholu, czasem i napoi, obrączek oraz zespołu muzycznego i transportu.

Do narzeczonych należało powiadomienie księdza, ofiara na zapowiedzi, przystąpienie do nauk przedślubnych i zaproszenie rodziny na wesele. Ważne było by chrzestnych i najstarszych w rodzinie zaprosić osobiście. To zapraszanie to na Śląsku dość słodka tradycja, ponieważ obowiązkowe było chodzenie z kołoczem - specjalnie pieczonym ciastem i częstowanie nim określonych osób. Było to symbolem dzielenia się radością i szczęściem młodych z resztą społeczności. Kołocz był pieczony w specyficzny sposób, w trzech rodzajach, zwykle był to sernik, makowiec i jabłecznik. Wieczory panieńskie organizowano raczej rzadko, a jeśli już to odbywały się w domu panny młodej, przy skromnym poczęstunku. Uczestniczyły w nim jej przyjaciółki, czasami matka i babka a także kobiety przygotowujące jedzenie i wiano.

Wieczory kawalerskie organizował na własny koszt pan młody. Najczęściej spotkania miały miejsce w karczmie, piwiarni. Wiadomo, że dziś te obyczaje są zmodyfikowane, bo oboje narzeczonych zwykle świetnie się bawi w ten dzień. Coraz rzadziej też ma miejsce tłuczenie talerzy pod domem narzeczonej dzień przed ślubem, a także ceremoniał przed błogosławieństwem mający a celu odstraszyć młodego.

Narzeczona była ukrywana przez rodziców. Często przed jej wyjściem, wyprowadzano do młodego starszą kobietę, w celu uświadomienia mu wpływu czasu na urodę kobiet. Dopiero po interwencji starosty i długich targach, polegających na wykupieniu przyszłej żony, ojciec dziewczyny wydawał "cerę" młodemu. Panna Młoda żegnała stan panieński, symbolizowany przez wianek, będący znakiem czystości i niewinności.

Następnie młodzi dziękowali rodzicom za wychowanie, cierpliwość i miłość a także przepraszali za troski, krzywdy i upokorzenia, których im przysporzyli. Po błogosławieństwie orszak weselny ruszał pieszo lub później samochodem pod kościół w następującej kolejności: orkiestra weselna, Pan Młody z drużbą, Panna Młoda z druhną, następnie pozostali drużbowie, starostwie, rodzice, krewni, znajomi i weselnicy. I takie wyruszanie w drogę w określonym szyku i z orkiestrą ma miejsce i dzisiaj w wielu przypadkach, podobnie jak bramy weselne, na których poprzebierani, barwni strażnicy domagali się pieniędzy, darów w naturze a najchętniej wódki. Owe bramy miały symbolizować przekraczanie granic dwóch światów.

Jednak zarówno dawniej jak i dziś najważniejszą ceremonią był ślub kościelny, traktowany z wyjątkowym namaszczeniem. Po uroczystościach kościelnych, przed drzwiami kościoła, nowożeńcy przyjmowali życzenia od gości, oczywiście według ściśle określonego porządku. Przed domem weselnym, chlebem i solą witali młodą parę rodzice panny młodej. Zdarzało się również, że młodych witały kucharki.

Goście przy stole siedzieli w ściśle określonym porządku. Obok młodych zasiadali rodzice, starostowie i dziadkowie, następnie rodzeństwo, drużbowie, krewni i pozostali goście weselni. Weselne stoły nakrywano białym obrusem i często przyozdabiano mirtem. Posiłek weselny najczęściej składał się z obiadu, podwieczorka i wieczerzy. Na obiad podawano rosół, ziemniaki, kluski, mięso wołowe, wieprzowe i różnego rodzaju mięsne rolady a do tego tłuste sosy i sałatki z kapusty, czyli tradycyjne śląskie potrawy, serwowane i lubiane do dzisiaj. Na podwieczorek podawano ciasta z serem, makiem, kruszonką. Wieczerza składała się z mięs, kiełbas i podrobów. Przez całą ucztę weselną podawano trunki czyli w nieograniczonych ilościach piwo, wódkę i czasami wino własnej roboty, którymi wznoszono liczne toasty, przy których opowiadano rożne dowcipy, anegdoty i śpiewano ulubione ludowe przyśpiewki.

Przez całe wesele bardzo dużo tańczono. Wierzono bowiem, iż dobra zabawa na weselu wróży szczęście młodej parze. O północy rozpoczynały się oczepiny. Młoda żona otoczona przez druhny i inne kobiety zdejmowała welon i zakładała na głowę tradycyjną chustę. Było to symbolem zakończenia się okresu panieńskiego i rozpoczęcia życia rodzinnego. Goście weselni kończyli zabawę nad ranem, a przed pójściem do domu pili jeszcze kieliszek wódki na zdrowie młodego małżeństwa. Natomiast opuszczenie wesela w nocy, odbierane było jako wyraz nieudanej zabawy. Następnego dnia miały miejsce poprawiny, czyli nic innego jak dalszy ciąg biesiadowania, picia, tańczenia, jedzenia.

To może dziwić ale obecnie taki scenariusz zaślubin jest nadal na Śląsku najbardziej popularny i poważany. I trzeba przyznać, że przy tym całym nowoczesnym świecie, proamerykańskich tendencjach i dziwnych pomysłach, zachowuje urok ślubu i wesela, nie zamieniając go w dziwne przedstawienie.

Wstecz
Powrót do góry